Kliknij tutaj --> ☀️ miś na miarę naszych możliwości

Most powstaje w taki sposób, by nie utrudniać żeglugi na Odrze. @dr_Kaftan Bo to jest Miś na miarę naszych możliwości. I to nie jest nasze ostatnie słowo. My tym misiem pokazujemy Na nic nie ma już w naszym kraju pieniędzy. Likwiduje sie szkoły, służbę zdrowia, organicza emerytury itp. itd. Ale na SZKOPSKI POMNIK pieniądze są. Igrzyska to jest - cytując prezesa Ochódzkiego z komedii Stanisława Barei - "miś na miarę naszych możliwości. My tym misiem otwieramy oczy niedowiarkom! Mówimy: to jest nasz miś, przez Muzeum Pamięć i Tożsamość w Toruniu ma sens tylko w sprzyjających politycznie okolicznościach - jest przyjazny rząd, który nie lubi przyznawać się do spektakularnych porażek i wszelkie klęski zasypuje żywą gotówką. Są chętni sponsorzy powiązani z władzą, którzy lubią się publicznie wykazać swoim zaangażowaniem w dzieła Tadeusza Rydzyka. Ale tego już wkrótce nie „Program dla górnictwa na lata 2016-2030 jest na miarę naszych możliwości. My tym programem otwieramy oczy niedowiarkom!” – Nie wiem dlaczego, ale mnie w tym miejscu przypomniał się taki cytat „To miś na miarę naszych możliwości” 😉 Site De Rencontre Maine Et Loire. A to za sprawą liczniej grupy Polaków, którzy wyruszali na codzienne „spacery". Ich trasę wyznaczały istotne punkty poszczególnych miast – w Warszawie okolice ulicy Wiejskiej i Krakowskiego Przedmieścia na wysokości Pałacu Prezydenckiego. Jako spacerowicz uczestniczyłam w dyskusjach, ba, w debatach. Niemało mówiło się o demokracji. Podkreślano, że większość parlamentarna odpowie za swoje uczynki, za każdą przelaną łzę. Wszyscy pójdą siedzieć, a w najlepszym razie staną przed Trybunałem Stanu. Nikt im bowiem nie zapomni tego, co uczynili z Polską. Dla przeciwwagi jedna ze stacji telewizyjnych, która ma w logo granatowy okrąg i wpisaną w rozwartokątny trójkąt flagę Polski, prowadziła całkiem serio rozmowy o tym, że ledwie po zaprzysiężeniu bezpieka podjęła się rozpracowania Prezydenta. Utworzono jego portret psychologiczny i ustalono, że to ego prezydenta zawetowało dwie ustawy mające uzdrowić wymiar sprawiedliwości. On sam zaś zdradził obóz narodowy i nie wiadomo, co z nim (obozem) będzie dalej. Nie da się ukryć, że społeczeństwo dojrzało do debaty. Zdaje się ona jednak nie wykraczać poza sferę uprzedzeń, przekonań i emocji. Warto zatem zadać sobie pytanie, czy Polacy są na tyle demokratycznie dojrzali i na tyle prawniczo światli, by dyskusja o trójpodziale władzy lub znaczeniu konstytucji w codziennym życiu była w ogóle możliwa. W mojej ocenie niekoniecznie i właśnie dlatego aż tylu Polaków, mimo narodowego zrywu, pozostała w domach. Dyskusja nie jest nadto możliwa nie dlatego, że niezbadana siła nie pozwala narodowi zrozumieć stosunkowo prostych zasad (takich jak równowaga czy podporządkowanie). To my, prawnicy, nie potrafimy mówić o sprawach ważnych dla całego społeczeństwa na tyle jasno, aby tzw. przeciętny zjadacz chleba zrozumiał to, co mamy do przekazania. Łacińskie paremie, zwroty obcojęzyczne, „co do zasady", „reasumując", „konkludując", budowanie zdań wielokrotnie złożonych i żelazna zasada w relacjach z dziennikarzami: nieważne, o co cię pytają, mów swoje – wszystko to powoduje, że nie trafiamy do adresata, lecz wyłącznie łechcemy nasze ego. Ego – to należy podkreślić – i tak wielkie. Warto niekiedy przypomnieć sobie, że my, wszyscy prawnicy, tj. sędziowie, prokuratorzy, adwokaci, radcy, komornicy i notariusze, nie istniejemy dla siebie. Przeciwnie – służymy stronom postępowania, klientom, wierzycielom, dłużnikom oraz społeczeństwu. Niesiemy sprawiedliwość i pomoc. Miejmy zatem świadomość, że kryzys w społecznym postrzeganiu wymiaru sprawiedliwości to jest nasza odpowiedzialność i nasz upadek. W dużej mierze u jego podstaw leży nieumiejętność klarownego formułowania myśli i lekkie zadzieranie nosa, że oto jesteśmy kwiatem narodu, grupą wybraną i szczególną kastą. Tymczasem powinniśmy być jak ten miś. „A co robi miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skalę naszych możliwości. My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie, mówimy, to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo! I nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny" (cytat z filmu„Miś"). Autorka jest adwokatem, redaktorem naczelnym „Pokoju adwokackiego" ( członkiem NRA. autor wpisu: Autor | komentarzy (20) Na terenie Gminy Poświętne są trzy szkoły podstawowe. Żadna z nich nie ma nowoczesnego boiska wielofunkcyjnego, o bieżni 200m. nie wspominając. Za to będzie zjeżdżalnia igielitowa w... Studziannie. – Wiesz co robi ta zjeżdżalnia? Ona odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa Gminy Poświętne. To jest zjeżdżalnia na skalę naszych możliwości – Ogromne wsparcie jakie otrzymaliśmy od Zarządu Samorządu Województwa Łódzkiego było impulsem do kontynuacji działań związanych z dokończeniem modernizacji pozostałej infrastruktury sportowej dla naszych uczniów. Będę czynił starania, aby w następnym roku szkolnym nasze dzieci i młodzież ćwiczyła już na nowoczesnych boiskach, w warunkach na miarę XXI wieku – zapewniał Michał Franas – Wójt Gminy Poświętne we wrześniu 2018 r. w artykule dotyczącym budowy boiska przy szkole w Poświętnem. We wrześniu bieżącego roku będziemy obchodzić jubileusz czterolecia tej obietnicy. O obietnicach Włodarza, a nawet o wizualizacjach tych obietnic można przeczytać w artykule pt. Tak będą wyglądać boiska po remoncie przy Szkole Podstawowej w Gminie Poświętne. W tym tygodniu Sejmik Województwa Łódzkiego podjął uchwałę o rozdysponowaniu pieniędzy w ramach programu „Infrastruktura sportowa plus”, o czym pisaliśmy w artykule pt. Sejmik przyznał dotacje na obiekty sportowe w Powiecie Opoczyńskim. Pieniądze z programu dostały cztery samorządy z terenu Powiatu Opoczyńskiego, z czego trzy postawiły na bieżące potrzeby: remont hali sportowej (Powiat Opoczyński), remont boisk przyszkolnych (Mniszków i Paradyż). Na tym polu zdroworozsądkowego podejścia postanowił wyróżnić się Michał Franas, który będzie budował… zjeżdżalnie igielitową, bo w Gminie Poświętne obiekty sportowe są już na tak wysokim i nowoczesnym poziomie, że Włodarzowi kończą się pomysły na pozyskiwanie kolejnych środków, które przecież są do podjęcia z sejmikowego stołu. W końcu od obietnic Michała Franasa z 2018 r. minęło już prawie 4 lat i liczba przeprowadzonych inwestycji w infrastrukturę sportową przyprawia o zawrót głowy. Aby zobaczyć jak bardzo Michał Franas jest oryginalny w swoim pomyśle wystarczy spojrzeć na listę dotacji, gdzie na 75 pozycji drugiej takiej samej się nie znajdzie. Wszyscy postawili na budowę, przebudowę, remont, modernizację obiektów sportowych. Pełna lista dostępna jest TUTAJ. Z resztą, to nie pierwszy oryginalny pomysł Włodarza. We wrześniu 2019 r., a więc w trakcie kampanii wyborczej ogłosił pomysł budowy przystanku kolejowego, który miał swoim rozmachem przyćmić wszystko co do tej pory wiedzieliśmy. Pisaliśmy o tym w artykule pt. Zawsze jest powód do użycia noża, Poświętne żąda dostępu do morza! Po trzech latach prace są pewnie bardzo zawansowane, ale ściśle strzeżone, więc…. cicho sza. Poczekamy na uroczyste otwarcie. Wróćmy jednak do bieżącego projektu. Pozyskana kwotą na ten pomysł to duża kwotą. 100 000 zł. w biednej gminie piechotą nie chodzi i liczy się każdy pozyskany grosz. Pytanie tylko – nie do Włodarza, ale do Radnych – czy nie ma większych potrzeb w zakresie kultury fizycznej w Gminie Poświętne? Czy zjeżdżalnia igielitowa przyda się dzieciom ze szkoły w Dębie? Będą przyjeżdżać na wycieczki, aby pozjeżdżać ze „stoku” studziańskiego? Nowoczesnego boiska nie ma w gminie żadnego. Małe boisko, które powstało przy szkole podstawowej w Poświętnem w 2018 r. do dziś nie zostało ogrodzone. Mimo, że są na nim wytoczone linie do gry w tenisa ziemnego to grać się nie da, bo ktokolwiek był w życiu na korcie ten wie, że przy prędkościach z jakimi uderzane są piłki tenisowe gra na boisku bez ogrodzenia mija się z celem. Więcej czasu spędza się na chodzeniu za piłką niż na grze. Czym różnią się dzieci i młodzież z Gminy Poświętne od innych, że do dziś nie doczekały się chociaż jednego boiska ze sztuczną nawierzchnią? Albo chociaż jedn Website Prezentacja „Strategicznej koncepcji bezpieczeństwa morskiego RP", którą firmuje BBN, a zaakceptował prezydent Andrzej Duda, najwyraźniej do tej imperialnej wizji nawiązuje. Zgodnie z jej założeniami strefa strategicznych, morskich interesów Polski to nie tylko Bałtyk, co oczywiste, ale także Morze Północne, Śródziemne, część Oceanu Atlantyckiego, Morze Czarne, a nawet Arktyka! Stosownie do tego nasza marynarka wojenna ma być zdolna do „projekcji siły o zasięgu globalnym", a jej moc ma być porównywalna z siłami Kanady, Australii czy Norwegii. I oczywiście można by dać się ponieść takiej „projekcji siły", gdyby nie dwa proste pytania: po pierwsze, po co, po drugie, za co. Oczywiście nasza flota pilnie potrzebuje modernizacji, średni wiek naszych 39 okrętów bojowych to 30 lat, choć w tym przypadku nawet nie wiek się liczy, tylko ich zdolności operacyjne i poziom uzbrojenia, odstający od współczesnych potrzeb. Tyle że dla bezpieczeństwa morskiego Polski kluczowy jest Bałtyk i cieśniny duńskie. A to akwen specyficzny, płytki, wymagający szybkich korwet, małych okrętów rakietowych, niszczycieli min i stosownych okrętów podwodnych. Tymczasem BBN widzi tu potężniejsze fregaty z powiewającą dumnie na rufie biało-czerwoną banderą. Co więcej, z mniejszymi jednostkami znacznie lepiej poradzą sobie polskie stocznie, które powinny być beneficjentem programu modernizacyjnego. Historia niesławnej korwety Gawron, która ostatecznie zmieniła się po kilkunastu latach budowy w patrolowiec Ślązak, najlepiej pokazuje, że obawy są uzasadnione, tym bardziej że i budżet tego projektu w tym czasie został znacząco przekroczony. I tu dochodzimy do kwestii pieniędzy, które powinny być wydawane w sposób racjonalny. Inaczej powstanie „miś na miarę naszych możliwości". A tego raczej wolelibyśmy uniknąć. Na początku nie będzie tradycyjnie kilku słów o mnie, tylko dwa cytaty: „- Powiedz mi, po co jest ten miś?- Właśnie, po co?- Otóż to, nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skale naszych możliwości. Ty wiesz co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie, mówimy, to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo! I nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny, w oparciu o sześć instytucji – który sobie zgnije, do jesieni na świeżym powietrzu, i co się wtedy zrobi?- Protokół zniszczenia” I drugi „To jezioro damy tutaj, a ten niech sobie stoi w zieleni.” Dlaczego tak to sobie cytuję? Ponieważ jest to ni mniej ni więcej, tylko dowód na cykliczną strukturę czasu. Cykliczną, czyli taką, w której czas nie podąża naprzód z punktu od początku do końca wszechświata, po drodze organizując różne wydarzenia, tylko krąży po okręgu, na skutek czego te same wydarzenia powtarzają się w przewidywalnych odstępach. W jaki sposób jest to dowód? Oba te teksty napisane mniej więcej 40 lat temu (czyli w innym stuleciu, tysiącleciu i systemie politycznym), i idealnie opisywały ówczesną sytuację. Przez jakiś czas były symbolem czasów minionych by nagle znowu nabrać aktualności, z tym że o ile 40 lat temu były raczej żartem, to teraz stanowią w miarę precyzyjny opis sytuacji. Co zresztą doskonale odpowiada mojej teorii, albowiem jak wiadomo im częściej powtarza się jakiś dowcip, tym mniej śmieszny się on staje. A mojego Nobla przyślijcie na Poste restante, albowiem konspiracja ma swoje zasady". Komentarze (0)pokaż wszystkie komentarzeukryj najgorzej ocenianepokaż wszystkie komentarzePomoc | Zasady forumPublikowane komentarze sa prywatnymi opiniami użytkowników portalu. TVN nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Gdyby Stanisław Bareja żył, to potrafiłby w specyficzny dla siebie sposób obśmiać absurdalność ostatnich wydarzeń wokół Motoru Lublin. Mamy bowiem idealnych do tego bohaterów i przezabawne sytuacje. Akcję zapoczątkował swoim płaczem, po jednym z meczów, prezes klubu. Najpierw mówił, że rezygnuje, potem, że chce zostać, a z nim zostanie trener Zasada. Wtedy jednak przewodniczący rady nadzorczej powiedział mu do widzenia, byłeś kiepski, szukamy nowego. Wszystkiemu przyglądał się wiceprezydent od sportu, który na Twitterze wyśmiał radnych opozycji, że on przecież nie ma żadnego wpływu na klub. „Tu jest kiosk Ruchu! Ja… Ja tu mięso mam” zdaje się nam cytować fragment filmu „Miś”. Są jeszcze bohaterowie anonimowi, nie mniej ważni. Oni bowiem wybrali się do ratusza, by przedstawić własne spostrzeżenia. Może do ratusza mieli najbliżej, a może po prostu dobrze wiedzą, gdzie i kto decyduje o losie klubu. Gdy wyszli z ratusza, klub poinformował, że „po szerokich konsultacjach ze środowiskiem piłkarskim i kibiców” prezes Motoru znowu jest super! A przewodniczącemu rady może tylko się wydawać, że o czymś decyduje i że może zmienić prezesa. Prezesowi też zresztą może się wydawać, że wybierze trenera, bo chociaż chciał Zasadę, to dostał Sawę (Mariusza). Nam się natomiast może wydawać, że o czymś decyduje właściciel spółki i jej główny sponsor, czyli miasto. Ale skoro wiceprezydent od sportu mówi, że on nic nie może, to znaczy, że nasi włodarze wydają na klub nasze pieniądze i na tym ta zabawa się kończy. Po co nam więc taki „Miś”? Odpowie prezes klubu sportowego Tęcza: - On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie, mówimy, to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo! I nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny - tłumaczył Ryszard Ochódzki w kultowej komedii Barei.

miś na miarę naszych możliwości